sobota, 10 września 2016

Hello, I love you 1

Yo. To moje nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że się spodoba i charaktery postaci jakoś przejdą D: Zostałam zainspirowana Adore Delano, którą ostatnio odkryłam. Tak, to drag queen xD Danny Noriega jest dla mnie naprawdę ładny! Jak tylko go zobaczyłam bez przebrania, stwierdziłam że wygląda jak moje wyobrażenie Erena i musiałam wręcz to napisać. Patrzcie!


Rozpływam się nad jego wspaniałością *^* A, jeśli chodzi o wspomniany teledysk i kawałek tekstu piosenki z opowiadania, to również jest jego. Padłam przy słuchaniu xD

Pairing:   Levi x Eren
Gatunek:   komedia, romans
Liczba słów:   2 031
Ostrzeżenia:   +16 (dla spokojności mojego ducha), przekleństwa, może coś więcej xD


Była druga w nocy. Większość ludzi spała już o tej godzinie, ale nie Levi. Trzydziestodwuletni mężczyzna siedział przed laptopem położonym na stole i patrzył się bezwiednie w ekran, rozmyślając nad swoim życiem. Życiem, które było dla niego pasmem niepowodzeń i porażek. Erwin wyjechał za pracą w większej korporacji, Hanji parę miesięcy po nim. Choć oboje proponowali mu, by pojechał z nimi, Levi nie chciał. Z perspektywy czasu uważał swoją decyzję za głupią, lecz tym, co nie pozwalało Leviemu na przyznanie się do błędu było to samo przez co nie przyjął propozycji – duma. Nienawidził, gdy ktoś usiłował mu pomóc, wolał sam dojść do pewnych rzeczy. Był kimś na wzór idealisty, lecz chociaż miał pewne cele, nie mógł ich osiągnąć. Niewyparzony język częściej mu szkodził niż pomagał, zupełnie jak wybuchowy temperament. Dlatego od niemal dziesięciu lat pracował na kasie w supermarkecie, obcując z idiotami, którzy tam przychodzili. Bo był idealistą, który nie bardzo potrafił sobie poradzić z życiem.
– Levi?
– Hm? – mężczyzna spojrzał na otwarte okienko w prawym górnym rogu ekranu, na którym widniała zmartwiona twarz Hanji.
– Wszystko w porządku? – spytała kobieta.
Gdyby Levi nie był zmęczony, z pewnością dostrzegłby komizm zaistniałej sytuacji. Hanji zwykle nie zauważała tak szybko zmian nastroju u ludzi. Jeszcze trudniej było zauważyć cokolwiek u Leviego, który nie był ekstrawertykiem, a jego twarz była wiecznie zachmurzona. Erwin nazywał to „twarzą pokerzysty”, a Ackerman w odwecie mścił się na jego brwiach, mówiąc na Smitha „Pan Brewka”. Były tak śmiesznie grube, że Levi nie zdziwiłby się, gdyby nagle zyskały samoświadomości i uciekły.
– Tak, czemu pytasz? – odparł od niechcenia.
– Pogłębiła ci się zmarszczka między brwiami – Hanji wskazała palcem czoło. – Wiesz, czasem się zastanawiam czy twój grymas nie jest permanentny. Nawet małe dzieci się ciebie boją!
– Wystarczy jedno moje kliknięcie, żeby zakończyć tę rozmowę. Jedno. – Ostrzeżenie w głosie było aż nazbyt widoczne.
– Uspokój się, mój mały munchkinie. – Hanji skrzywiła się, ale zaraz później obdarowała swojego gburowatego przyjaciela niemal oślepiającym uśmiechem. Z doświadczenia mężczyzny było wiadome, że nie może wyniknąć z tego nic dobrego. – Patrz co znalazłam! – zawołała i zaczęła coś zawzięcie pisać na klawiaturze. Parę kliknięć później Leviemu wyskoczyła ikonka wiadomości. – Obiecaj mi, że obejrzysz całe!
– Hanji…
– Całe!
Chcąc nie chcąc Levi z ciężkim westchnieniem skinął jedynie głową. Nie miał siły na użeranie się z Hanji, nigdy nie dałaby mu spokoju jęcząc, póki nie spełniłby jej zachcianki.
Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, była cała masa różu. Różowe ściany, różowy telefon, różowa peruka i… najpiękniejsze zielone oczy jakie kiedykolwiek widział. Pop stanowczo nie był w guście mężczyzny, ale to było całkiem coś nowego. Lepsze niż gówno, którym próbowała go karmić telewizja i radio, gorsze od ukochanego klasycznego rocka, a jednak.. A jednak coś w tym było. Coś, co sprawiło, że Levi nie potrafił odwrócić wzroku. I być może miało to coś wspólnego z opaloną cerą, długimi nogami i smukłymi rękoma, które były pokryte tatuażami. Levi już nawet nie wiedział na co ma patrzeć. Ba, nawet sam tekst piosenki miał w sobie sens i nie mówił po raz kolejny o jakiejś pieprzonej imprezie na plaży.
– Co to? – spytał kobietę, gdy otrząsnął się po paru pierwszych sekundach teledysku, oczekując od niej jakiegoś konkretnego wytłumaczenia czy choćby powodu.
– Interesujące, prawda? – rozemocjonowała się Hanji, poprawiając zsuwające się z nosa okulary. – Najlepsza drag queen, jaką kiedykolwiek widziałam!
Levi zamarł, zamrugał, a następnie przetworzył.
– Drag queen? Więc to jest-
– Stuprocentowy mężczyzna w przebraniu kobiety! – uśmiech Hanji nie mógł być już szerszy, jakby właśnie dokonała swojego najważniejszego odkrycia. – Tak wygląda bez przebrania.
A jednak życie nadal potrafiło czymś zaskoczyć. Levi nie uważał, że powinien zdefiniować swoją orientację, być może dlatego, że nigdy nikt mu się nie podobał. Ale patrząc na zdjęcie, które Hanji wysłała, serce zabiło mu mocniej. Młody mężczyzna, który na nim widniał, był w lekko pochylonej pozie. Miał brązowe, roztrzepane włosy, okulary w grubej oprawce na zgrabnym, małym nosie oraz wydatne usta. I te oczy, które najwyraźniej były zielononiebieskie a nie zielone, od których Levi nie mógł wręcz oderwać wzroku.
– I co sądzisz? – spytała Hanji, gdy jej przyjaciel obejrzał już cały teledysk.
A co Levi miał sądzić? Nie mógł jej przecież powiedzieć, że to najpiękniejszy człowiek, jakiego kiedykolwiek widział. I wcale nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Nie istniało nic takiego.
– O czym? – odparł, nie bardzo wiedząc czego się spodziewać.
– O kim! – Hanji sprostowała jego pytanie. – O Eve Love! Jest piękna, boska! A jaki ma głos…
Levi nie mógł się z tym nie zgodzić. Wszystko co zostało powiedziane było samą prawdą, której nie chciał przyznać na głos. On, Levi Ackerman, pracownik całodobowego supermarketu, NIE był zafascynowany mężczyzną, który przebierał się w damskie ciuchy i zarabiał więcej od niego.
– Normalny człowiek, jak każdy inny – burknął, ciągle wpatrując się w zdjęcie.
– To dlaczego się rumienisz? …Levi? Levi!
– Żegnaj, Zoe.
Mimo że zakończył rozmowę i nie miał wiszącej nad sobą Hanji, Levi włączył teledysk jeszcze raz, wsłuchując się uważnie w słowa.

And I think you blocked my number, so I got a new phone
Cause I'll always be there even when you think you're alone
Hello, never gonna say goodbye

Choć nie chciał się do tego przyznać, gdzieś w ciemnych zakamarkach jego umysłu odzywał się głos, który twierdził, że Levi wcale nie miałby nic przeciwko, gdyby ktoś taki jak Eve go prześladował. Lecz mężczyzna nie chciał się z nim zgodzić.

Następne dni były dla Leviego ciężkie. W pracy nic się nie zmieniło, ale miał same nocki. Kończyło się to na tym, że całe dnie praktycznie przesypiał w swojej ciasnej, małej kawalerce w centrum miasta, a resztę wolnego czasu spędzał na siłowni. Jeśli miał wymienić jedną rzecz, z której był dumny, było to jego ciało. Może i Levi nie imponował wzrostem, ale na pewno nie miał filigranowej budowy. Jego brzuch zdobił nie sześciopak, a ośmiopak. Górna część  klatki piersiowej, ręce oraz nogi również były ładnie wyrzeźbione. Hanji śmiała się z przyjaciela, że wygląda jak jedna z greckich rzeźb.
– Nie sądzę – odparł wtedy Levi, a kąciki jego ust uniosły się lekko w rozbawieniu. – Mój penis raczej nie mieści się w ich kanonie męskiego piękna.
To był jeden z niewielu razy, gdy Hanji nie wiedziała co ma odpowiedzieć, przyzwyczajona do gderliwego, poważnego i ewentualnie sarkastycznego przyjaciela. Stała jedynie, otwierając i zamykając usta niczym karp wyciągnięty z wody.
– Mój mały, kochany munchkin potrafi żartować! – zawyła, zamykając Leviego w niedźwiedzim uścisku i przyciągając zaciekawione spojrzenia przechodniów.
– Odczep się, cholerny okularniku – burknął Ackerman, lecz wcale nie próbował się wyswobodzić. Zoe na drugi dzień wyjeżdżała.
Tak, stanowczo nic nie zmieniło się w rutynie Leviego, a przynajmniej nic, do czego by się chciał przyznać. Jak, na przykład, do przeglądania informacji o Erenie Jeagerze – dwudziestosześcioletnim młodym mężczyźnie, który stworzył Eve Love. Levi naprawdę go polubił i to do tego stopnia, że kanał drag queen został jednym z 3 subskrybowanych kanałów na jego koncie na youtube. Hanji nie zorientowałaby się co się dzieje, gdyby nie zmienił swojego dzwonka na telefonie, który zadzwonił podczas ich rozmowy na Skype’ie. Nie skomentowała swojego odkrycia i dlatego Levi zaczął się jej obawiać, nie znając jej zamiarów.
Dzisiejszy dzień również zaczął się zwyczajnie. Po skończonej pracy mężczyzna wrócił do domu w stanie lekkiego otępienia. Dzień wcześniej leciał mecz jego ulubionej drużyny siatkarzy, więc nie przespał tylu godzin, ile by chciał. Wkroczył do mieszkania posuwistym krokiem, skopał buty z nóg nie trudząc się nawet ich rozwiązaniem i rzucił torbę na krzesło w kącie pokoju. Wkroczył smętnie do łazienki, czując potrzebę opłukania twarzy, by pozbyć się nieznośnego uczucia piasku pod powiekami, i spojrzał w lustro. Jego szare oczy były lekko zaczerwienione od niewyspania, a krótkie, czarne włosy błagały o szczotkowanie. Lecz nawet mimo nieświeżego wyglądu można było zauważyć, że Levi był przystojnym mężczyzną. Miał trójkątną twarz z ładnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i prostym nosem. Oczy zdobiły długie rzęsy i cienkie brwi, a na czole nie można było dopatrzeć się ani jednej zmarszczki. Levi wyglądał młodo. Bardzo młodo.
Po opłukaniu twarzy poszedł włączyć swojego laptopa i zrobić sobie coś do jedzenia. Nie miał siły na robienie czegoś bardziej skomplikowanego, a żołądek domagał się paliwa, więc po chwili siedział na swojej brązowej kanapie z talerzem jajecznicy w jednej ręce i z widelcem w drugiej. Levi nienawidził ciszy, dlatego w jego domu zawsze musiało coś grać. Często zdarzało się, że oglądał film, a w tle leciała ulubiona muzyka, przez co mężczyzna nie czuł się tak przeraźliwie samotnie. Chciał tak zrobić i tym razem, ale jego uwagę przyciągnęła mała jedynka obok kanału Eve na youtube. Ręka z widelcem drgnęła nad myszką. Levi nie chciał, naprawdę nie chciał oglądać tego filmu, ale dłoń właśnie w tym momencie zaczęła żyć własnym życiem i nie posłuchała swojego pana.
– Hej wam – opalona ładna twarz pokazała się na ekranie. Eren poprawił kamerę laptopa i skierował ją bardziej na siebie i drugą osobę, która siedziała razem z nim na łóżku w ciemnozielonym pokoju. W tle można było zobaczyć półki z książkami oraz parę plakatów starych metalowych zespołów. – Nie mam dzisiaj dla was żadnego teledysku, ale chciałem wam zaprezentować moje najnowsze odkrycie, człowieka konia. Jean, przywitaj się ze wszystkimi.
– Jeager! – warknął Jean, uderzając Erena pięścią w ramię. – Nie możesz choć raz zachować się poważnie?
Eren posłał w stronę przyjaciela olśniewającą biel perłowych zębów w uśmiechu i poczochrał jego platynowe włosy. Levi zmarszczył na ten widok nos, zgadzając się mentalnie z porównaniem Jeana do konia i wpychając sobie do buzi kawałek jajecznicy.
– Wybacz, przyzwyczajenie.
Jean przewrócił na to oczami i popchnął Jeagera lekko w bok i zmuszając go do oparcia się o ścianę, a sam położył głowę wygodnie na jego kolanach. Eren zaśmiał się cicho i poprawił przesunięte ramiączko bokserki.
– Wracając do tematu, chciałem wam przedstawić mojego przyjaciela, Jeana. On jest odpowiedzialny za większość moich stylizacji, więc jak się coś nie podoba, to znacie już winnego – poklepał przyjaciela po ramieniu, a Levi poczuł dziwne ukłucie zazdrości. Eren nagle wyprostował się i zepchnął Jeana ze swoich kolan, przez co ten sturlał się z łóżka. Zbliżył się do kamery, a Levi mógł zobaczyć kolczyk w prawej dziurce nosa. Srebrne, cienkie kółko.
– Co do cholery, Jeager!?
– Zamknij się, Kirstein. Przypomniało mi się coś – oświadczył radośnie Eren, a jego twarz wypełniła praktycznie cały ekran, zasłaniając jednocześnie gramolącego się z podłogi Jeana. – Dostałem wczoraj maila od fanki. Normalnie na nie nie odpowiadam, ale tu raczej zrobię wyjątek. Pozwolę go sobie najpierw przeczytać.
„Droga Eve Love.
Na początku chcę napisać, że jestem wielką fanką twojej twórczości. W mojej ocenie jesteś bardzo piękna i masz cudowny głos! Pokazałam twoje piosenki mojemu przyjacielowi. Rzadko kiedy podziela moje zainteresowania, ale w tym wypadku bardzo cię polubił, choć tego mi nie przyzna. Tak, Ravioli, słyszałam twój nowy dzwonek.  I ciągle znam twoje hasło do gmaila, więc wiem co przeglądasz!
Mój przyjaciel jest tobą zafascynowany. Dzięki tobie sam zaczął próbować swoich sił jako drag queen. Bardzo bym chciała, żebyś go poznał! Choć pewnie to niemożliwe. W każdym wypadku życzę ci powodzenia w dalszej twórczości. Jesteś najlepsza!”
Widelec wypadł z ręki Leviego. Jego i tak już niezdrowo blada twarz zbladła jeszcze bardziej, a oczy otworzyły szeroko w wyrazie niemego przerażenia. Szczerze liczył na to, że nie chodziło tu wcale o niego, a tego maila wcale nie napisała Hanji. Tylko ona nazywała go Ravioli, ale pocieszał się myślą, że przecież nigdy nigdzie nie występował, a tym bardziej nie paradował w damskich ciuchach, więc może za dużo sobie wyobrażał.
– Dzięki ci bardzo za te miłe słowa – powiedział Eren, siadając wygodnie znowu koło Jeana. – W tym miesiącu jestem bardzo zajęty, ale za miesiąc robię sobie wakacje. Chętnie go wtedy poznam! Podałaś jego numer, więc pewnie jeszcze dzisiaj zadzwonię.
– Błagam, nie rób tego – Jean westchnął ciężko, wycierając swoją koszulką twarz. – Gdy dzwonisz do obcych osób, kończy się to klęską.
– Nieprawda! – zaprzeczył gorąco  Jeager, odwracając głowę od kamery i patrząc na przyjaciela. – To był tylko jeden… dwa razy! – Kirstein jedynie wzruszył ramionami i położył się na łóżku, łapiąc za poduszkę leżącą obok i zaczynając ją miętosić w rękach. – Dobra, na dzisiaj kończymy, bo zaraz zobaczycie jak popełniam morderstwo. Do usłyszenia!
Levi wyłączył szybko laptopa zestresowany. Odstawił na bok pusty talerz, a sam zawinął się w koc i położył na kanapie. To nie mogła być Hanji, prawda? Nagle jego telefon zawibrował, obwieszczając nową wiadomość. Levi wyłowił rękę spod koca i wziął komórkę ze stołu. Z uczuciem niepokoju odblokował ekran i przeczytał wiadomość od Zoe, która najwyraźniej wyczuła, że o niej myślał. „Nie ma za, Ravioli!”
– Mój Boże…

2 komentarze:

  1. Hahaha wiedziałam, że to będzie dobre 😁 kolejną część proszę szybko mi wysłać na priv. Tą część potraktuje jako prezent urodzinowy ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. To się zapowiada... Kompletna klęska Leviego xD Nie bardzo łapię się w postaciach, więc się nieco momentami gubiłam i musiałam posiłkować googlem .__.'

    OdpowiedzUsuń